Chore relacje między matką a synem w najnowszym spektaklu teatru Wybrzeże przekładają się, niestety, na relacje aktor - widz. Te też są zaburzone. W jakim celu po latach Wybrzeże wystawia znów jedną z najczęściej grywanych sztuk Stanisława Ignacego Witkiewicza? By na nowo zanalizować skomplikowane stosunki rodzinne? Chcąc udowodnić, że zagrana we współczesnej estetyce "niesmaczna sztuka w dwóch aktach z epilogiem" (jak w podtytule określił ją autor) nabiera dziś nowych znaczeń? Może żyjemy w czasach, w których łatwiej zrozumieć dramat matki ubezwłasnowolnionej, uzależnionej od wódki i narkotyków, a przede wszystkim emocjonalnie - od jedynaka. Po piątkowej premierze najnowszej wersji "Matki" nie opuszcza mnie myśl, że widzów zaprasza się na ten spektakl głównie po to, by epatować formą. W przypadku tekstu Witkacego, orędownika Czystej Formy, mogłoby to wydać się uzasadnione, gdyby nie odbywało się kosztem spłycenia
Tytuł oryginalny
Zgubiona w chaosie
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza - Trójmiasto nr 251