"Noc Walpurgii" w reż. Waldemara Śmigasiewicza w Teatrze Bagatela w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Wszelakie ciemności w delirycznych palcach obracał tak długo i uparcie, aż mu z tych obrotów bólu - poemat skapywał. Zawsze poemat. Nic mniej niż poemat. Na kartkę, na skórę, na powieki, na świt w środku nocy, na noc w sednie brzasku - skapywało ciepło słów. Chyba było wtedy lżej. Móc zobaczyć swoje słowo na wieki zapisane! Boże ty mój! Mucha nie siada: gdy widział zapisane - musiało być lżej. Pemat-proza "Moskwa-Pietuszki", poemat-dramat "Noc Walpurgii", poemat-dramat "Fanny Kapłan", albo poemat-proza wysoce autobiograficzna "Zapiski psychopaty". Pisał, żeby móc godnie podnieść powiekę. Poemat-strzęp, poemat-spowiedź, poemat-rzężenie, poemat-rzyg, poemat-oddech, poemat-iluzja ukojenia. Pisał, żeby lżej bolało. Aż wreszcie rak krtani przeżarł gardło i do finału musiał się sposobić z dziurą w rurze, przez którą życie całe przełaziły wszelkie płynne demony ziemi. Ostatni oddech nie był oddechem. Ostatni oddech był ostatnim chr