W teatrze nie lubiła wyrafinowanej nudy, tradycyjnych konwencji, szukała realizacji nowych, zjawiskowych - Joannę Puzynę-Chojkę wspominała tuż po jej śmierci, latem tego roku, Alina Kietrys.
Joanna Puzyna-Chojka nie żyje. Ta wiadomość tłukła się we mnie przez kilka dni. Nie mogłam uwierzyć. Ostatni raz rozmawiałyśmy po prapremierze spektaklu "Święto Winkelrida. Rewia Narodowa" w Teatrze Wybrzeże. Joannę rozzłościło przedstawienie które znów załatwia jakieś - jak to określiła - "środowiskowe niuanse". Miałam inne zdanie. Chwilę wymieniałyśmy opinie. I usłyszałam: "No to hej, lecę do domu. Dzieci czekają, a ja ciągle w teatrze..." I pamiętam też jej zapisane zdanie: "Spędzam 75 procent czasu w teatrze, z dala od domu..." Roznosiła ją energia i chęć uczestnictwa niemal we wszystkich zdarzeniach. Przez ostatnie pół roku jeździła po Polsce, bo była w Komisji Artystycznej Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. Obejrzała 118 spektakli i promieniowała radością. Pisała o tym na swoim Facebooku. Dzieliła się wrażeniami, oceniała, recenzowała. Była zarażona teatrem w każdej formie, choć mo�