"Białe baloniki" w reż. Agaty Biziuk w Teatrze Pinokio w Łodzi oraz w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.
Dwa razy "Białe baloniki", czyli kilka gorzkich uwag o marnowaniu teatru dla dzieci. Nowy teatr majestatycznie pogardza tym, co do niedawna było na scenie cnotą kardynalną. Nie lubi opowieści ("nudzą mnie fabuły" - żalą się w wywiadach ledwo co narodzeni, ale już pewni siebie reżyserzy). Nie ma ochoty stwarzać postaci scenicznych, których losy i postawy mogłyby być treścią widowiska. Gardzi przesłaniem, ustaleniem, jakim sensom ma służyć przedstawienie i jakimi środkami wyrazu chce to osiągnąć. Ma logikę za przeżytek. Zwolennicy znajdą dużo zysków w takim kierunku rozwoju sztuki scenicznej. Ja pechowo nie raz i nie dwa natykam się na straty. I wnoszę je tu do rozliczenia, nie przesądzając, w którą stronę przechyli się ostateczny bilans. Za przykład niech posłuży niby-drugoplanowy, acz wcale nie marginalny obszar widowisk dla najmłodszych widzów, zresztą dla rodziców też. Na płaszczyźnie literackiej dzieje się tam wcale nieźle. Zabawn