"Rajzentasza, krótkie sztuki po śląsku, dwie do śmiechu, a jedna nie" Amatorskiego Teatru Reduta Ślaska. Takie przedstawienie nie zdarza się często. I wcale nie trzeba mówić po śląsku, żeby zrozumieć, o co chodzi w spektaklu chorzowskiej Reduty - pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.
Zacząć można banalnie - "wykonują różne zawody i są w różnym wieku, a łączy ich teatralna pasja, której poświęcają długie godziny prób i analizy tekstu". Rzecz w tym, że tyle serca i wysiłku, ile wkładają w swoje spektakle członkowie Teatru Amatorskiego Reduta Śląska, to ewenement. Nie tylko dlatego, że zespół teatralnych zapaleńców, którym dziś troskliwie opiekuje się Chorzowskie Centrum Kultury, powstał ponad... 80 lat temu. Także dlatego, że Reduta nie spoczywa na laurach, lecz odważnie sięga po duże utwory dramatyczne i na ogół wychodzi z tych inscenizacji obronną ręką. Ostatnia premiera chorzowskiego zespołu miała jednak wyjątkowy charakter, po raz pierwszy jego członkowie zagrali bowiem przedstawienie, którego tekst został napisany po śląsku. A dokładniej trzy przedstawienia jednego wieczoru, bo pełny tytuł spektaklu brzmi: "Rajzentasza, krótkie sztuki po śląsku, dwie do śmiechu, a jedna nie". To trzy jednoaktówki