Wiedeńska operetka należy już do muzycznej klasyki. Poważne płytowe szlaki zostały dawno przetarte - Zemstę nietoperza nagrał swego czasu Karajan, później Gardiner zrobił pyszne nagranie Wesołej wdówki. Nie dziw więc, że po operetkę sięgnął i Jerzy Maksymiuk - pisze Małgorzata Komorowska w Ruchu Muzycznym.
Zemstę nietoperza miał w dyrygenckim dorobku: w 1993 roku przygotował jej premierę w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Teraz pod jego batutą nie zawsze lotna Polska Orkiestra Kameralna musuje i lśni, chociaż jej smyczki nie dorównują tym, jakich Maksymiuk dopracował się niegdyś w swej Polskiej Orkiestrze Kameralnej; brzmią nieco chudo i nie dostaje im straussowskiego stylu. Ale żadnej nutki nie zaniedbano i podobna staranność cechuje wykonanie partii solowych, ansamblowych i chóralnych, które wydają się oczyszczone z wszelkich uproszczeń, transpozycji i skrótów stosowanych podczas przedstawień i koncertów. Płyta zawiera tylko wybrane fragmenty Zemsty nietoperza, czyli zamknięte w muzyczne całości arie, duety, tercety i finały: razem z Uwerturą 14 numerów. Pominięto instrumentalne łączniki i dialogi (z jednym, nie dającym się wyciąć wyjątkiem w ścieżce 5), a także słynną, właściwie niemuzyczną scenę otwierającą akt III, z Alfredem śpiewają