EN

31.01.2025, 10:45 Wersja do druku

zelazowska_o_teatrze: Śluby panieńskie

„Śluby panieńskie” Aleksandra Fredry w reż. Dana Jemmetta w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Marta Żelazowska na swoim koncie instagramowym.

fot. Karolina Jóźwiak

Przeniesienie fredrowskiej intrygi w realia lat 70. wydaje się ryzykownym przedsięwzięciem, jednak pomysł Dana Jemmetta sprawdza się znakomicie. Akcja rozgrywa się w typowym angielskim domu – przestronny salon z kanapą ustawioną w centrum, otwarta kuchnia i ogród z grillem. Bohaterowie zamiast w kontuszach paradują w rozszerzanych spodniach i kolorowych koszulach. Ich ekspresyjna gra – szerokie gesty, wyolbrzymione emocje, wyrazista mimika sprawiają, że spektakl nabiera sitcomowego sznytu.

Gustaw w interpretacji Maksymiliana Rogackiego to uroczy playboy-intrygant, którego nonszalancja kontrastuje z rozhisteryzowaniem Albina. Wojciech Siwek kreuje tę postać z ogromną empatią – jego bohater, wystylizowany na klasowego kujona (okulary, przyczesane włosy), ujmuje bezpretensjonalnością. Panny Klara (Katarzyna Lis) i Aniela (Hanna Skarga) igrające z uczuciami swych absztyfikantów jawią się jako naiwne, lecz pełne wdzięku trzpiotki. Dają upust afektom przy każdej nadarzającej się okazji. Dostojna pani Dobrójska (Ewa Makomaska) łakomym wzrokiem zerka na Radosta (Sławomir Grzymkowski) – podstarzałego modnisia, który jako jedyny kieruje się głosem rozsądku. Jest i Jan (Antoni Ostrouch), pojawiający się jedynie epizodycznie, lecz natychmiast przykuwający uwagę, zwłaszcza gdy skrycie podczytuje „Sztukę obłapiania”.

W centrum tej brawurowej interpretacji pozostaje wszak to, co u Fredry najważniejsze – miłość. Można ją odrzucać, negować, próbować przed nią uciec, ale nigdy całkowicie się jej wyrzec. Stanowi bowiem siłę napędową ludzkiej egzystencji.

Źródło:

Instagram/zelazowska_o_teatrze

Link do źródła

Autor:

Marta Żelazowska

Data publikacji oryginału:

30.01.2025