O co chodzi {#os#1075}Miśkiewiczowi{/#} w jego teatrze? O pukanie i znajdywanie siebie. Zgęszczony stop zapożyczeń staje się po pewnym czasie własnym ciałem. Jeśli chce się przemówić własnym głosem i sprawić, by widzowie to usłyszeli, trzeba mozolnie zeskrobywać z ciała warstwy cudzych przebrań. PODYPLOMOWA SZKOŁA {#os#1116}LUPY{/#} Paweł Miśkiewicz uchodzi za ucznia Krystiana Lupy. Nie tylko on - bo jest już ich całkiem spora gromadka: Marek {#os#8104}Fiedor{/#}, Krzysztof {#os#8022}Warlikowski{/#}, Grzegorz {#os#13932}Jarzyna{/#}... Wszyscy mają na koncie przynajmniej jedno "lupiczne" przedstawienie: Warlikowski "Markizę O." Kleista, Jarzyna "Doktora Faustusa" i "Małych Lunatyków", Fiedor - opolskich "Niewinnych" Brocha, Miśkiewicz - "Śniadanie u Tiffany'ego" Capote`a i "Przebudzenie wiosny" Wedekinda. Każda z tych realizacji naśladowała wiernie założenia teatru Lupy, sprowadzonego zresztą do kilku łatwo rozpoznawalnych cech i or
Tytuł oryginalny
Zedrzeć, przypiłować, naciąć...
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 12