"Bóg mordu" w reż. Marka Gierszała w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Kto by pomyślał, że kiedyś spoważnieją, że z bajki Fredry - z tej operetki złośliwości - wyrosną tak jak się z komunijnego mundurka wyrasta! Paweł i Gaweł! Że za ciasno im będzie w jednym domku, że pierwszemu przestanie wystarczać łowienie ryb w zalanym wodą pokoju na górze, a drugiemu polowanie w pokoju na dole, że ruszą dookoła świata w przeciwne strony, że pierwszy zmieni nazwisko na Michel Houllie, drugi na Alain Reille, że na ludzi wyjdą, ożenią się i spłodzą każdy po synu - kto by pomyślał! I kto by dał wiarę, iż szmat czasu po epoce wierszowanego wędkarstwa i lirycznego Safari - synek Alaina kijem zdzieli synka Michela w zęby, i że wybite mleczaki staną się początkiem jatki w "Bogu mordu" Yasminy Rezy! Tak, Reza pewnie nie zna Fredry, lecz gdy się w wyreżyserowanym przez Marka Gierszała "Bogu mordu" widzi Rafała Dziwisza w roli Michela, nie sposób nie krzyknąć: "Stary Paweł, nie może być inaczej!". W mej wycieczce d