"Dzieci widzą duchy" w reż. Mariusza Grzegorzka w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Przemysław Skrzydelski w tygodniku Sieci.
Mniej ostatnio u Mariusza Grzegorzka psychodramy, więcej za to absurdalnego humoru i czystej radości z robienia teatru z młodymi ludźmi. Chyba nie ma nic dziwnego w tym, że twórca musi czasem przekłuć balon własnej konwencji, własnych strategii i upodobań. Mariusz Grzegorzek przez lata był znany z wystawiania w łódzkim Teatrze Jaracza psychodram. Nie chodzi nawet o to, że nie było w nich miejsca na jaśniejsze barwy, nawet ironię, ale chyba przede wszystkim o to, że za każdym razem wymagały one ogromnego wysiłku w budowaniu scenicznych konstrukcji. Przynajmniej w moim postrzeganiu Grzegorzek był zawsze mistrzem precyzji, jego spektakle stanowiły domkniętą całość z idealnie rozpisaną dramaturgią i charakterystycznym dla tego reżysera wewnętrznym pulsem, który prowadził widzów przez kolejne punkty zwrotne opowieści. Pamiętam moment premiery "Posprzątanego" Sarah Ruhl (2012), przedstawienia, które do dziś wspominam jako opus magnum Grzegorzka. O