Co prawda przypadek sprawił, że spotkali się w repertuarze dwu tak ważnych scen krakowskich. Bruno Jasieński z "Balem manekinów" (Teatr im. Juliusza Słowackiego) i Julian Tuwim z twórczością kabaretową (Teatr Stary). Należeli do odrębnych grup literackich. Dzieliła ich polityka. Mieli inne biografie. Ale dziś, kiedy w sporach o rację stanu często wprowadzamy perspektywę dwudziestolecia, już sam fakt repertuarowego sąsiedztwa sygnalizuje wspólną płaszczyznę prezentowanych tekstów. Pisali je bowiem autorzy ostro wyczuwający kwestie społeczne, zafascynowani zwłaszcza miejską cywilizacją. Stąd przy wielu istotnych różnicach pojawia się charakterystyczny tryb analizy od wewnątrz zjawiska. Nawet jeśli użyta symbolika łączy się z ryzykiem doraźnej diagnozy czy tendencyjności, główny ciężar ryzyka obarcza "Bal manekinów". Co zresztą zaznacza i spektakl teatralny. Inscenizacja Ryszarda Warchoła sprawia wrażenie nie skończonej. Funkcjonalny, p
Źródło:
Materiał nadesłany
Perspektywy, nr 1