Bułce do efektownego zbudowania postaci nie jest potrzebna ani muzyka, ani scenografia. Czerpie przede wszystkim z siebie i to jest fenomenalne - o aktorce Teatru Śląskiego i jej teatralnym dorobku.
Grażyna Bułka od trzydziestu kilku lat mieszka w Czechowicach-Dziedzicach. Zżyła się z tym miastem. Jest jednak rodowitą świętochłowiczanką (w Świętochłowicach do tej pory mieszka jej matka). Wychowała się na Lipinach. Spędziła tam ponad dwadzieścia lat swojego życia. Sięgnie do nich pamięcią, kiedy przyjdzie się jej przygotowywać do roli Świętkowej w "Cholonku" (2004) w reżyserii Mirosława Neinerta i Roberta Talarczyka (na podstawie tekstu Cholonek, czyli Pan Bóg z gliny Janoscha). Do zbudowania postaci przyda się aktorce wspomnienie wszystkich swoich ciotek, które również mieszkały w tej samej, co ona, dzielnicy. W rodzinie nie było tradycji aktorskich. Ojciec pracował jako górnik, matka zajmowała się domem. Kiedy ojciec dowiedział się, że jego córka chce być aktorką, robił wszystko, by tak się stało. Aktorką została, bo najprawdopodobniej, jeszcze przed narodzeniem, dotknął ją palec boży. Tak mówi. Na podwórku między piekarni�