Z Maciejem Korwinem rozmawia Romana Konieczna
- Podpisał pan już jako dyrektor dwie premiery opolskiego teatru. Dał się pan poznać jako aktor zauważalną rolą w "Trans-Atlantyku". Najbliższa premiera na pl. Lenina będzie pana wizytówką reżyserską w Opolu. Czemu tak skromną? Pierwszy swój opolski spektakl robi pan w miniaturowej Sali Prób. - Na przygotowanie dużego przedstawienia nie mam jeszcze dość czasu. Mocno absorbują mnie obowiązki menedżerskie w nowym teatrze. Chciałem jako reżyser zacząć skromnie - spektaklem kameralnym, z małą obsadą. Wybrałem utwór dramatyczny Bolesława Leśmiana "Zdziczenie obyczajów pośmiertnych". Jest to wbrew pozorom materiał wyjątkowo trudny. Zdawałoby się, że wszystko jest napisane i jeśli się rozwikła podstawowy problem, gdzie i kiedy dzieje się która z części spektaklu - wystarczy dobrze przekazać ładny Leśmianowski tekst. Ale poza tekstem jest jeszcze teatr, dzianie się sceniczne i to, co jest problemem myślowym. - Teatr mający trzy sceny ni