"Fedra" w reż. Mai Kleczewskiej z Teatru Narodowego w Warszawie na XVI Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.
Kreacja mitu, skrojona przez odważną, stawiającą na perwersje Maję Kleczewską, okazuje się bezkształtnym workiem. Jeśli trzymać się słowa "kreacja", to "Ferdra"" wystawiona w Teatrze Narodowym w Warszawie (premiera była trzy lata temu), a teraz pokazana w Wytwórni na Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, jest wzorem bezguścia, epatowaniem wymysłami (nie mylić z pomysłami) mającymi za wszelką cenę zaszokować. Paryski szyk prologu (piękne psy, stylowy strój aktorki), burleskowe rozwalanie tortów, kwiaty cięte i wiązanki pogrzebowe układane w ilościach przemysłowych, szpitalne łóżka, kroplówki, wielki stół, dwie windy, dużo drzwi - tego i wiele więcej potrzebowała inscenizatorka, by przez dwie godziny opowiadać, że wielka namiętność zgubna jest. By "żądz moc móc wzmóc" utopiła przedstawienie w rekwizytach. Trudno oprzeć się wrażeniu, że słowa miały drugorzędne znaczenie. Jej "Fedra", jak objaśnia program, ma za podstawę t