"Wariat i zakonnica" w reż. Igora Gorzkowskiego w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Mike Urbaniak na swoim blogu panodkultury.
Człowiek nieraz jest bezradny. Idzie do teatru, siada w fotelu, ogląda spektakl i w głowie ma tylko jedno pytanie: po co? Ono dręczyło mnie godzinę i piętnaście minut, bo tyle trwa "Wariat i zakonnica" Stanisława Ignacego Witkiewicza w reżyserii Igora Gorzkowskiego. Po co ten spektakl w ogóle powstał? Pojęcia nie mam. Najlepsza w tej inscenizacji bez właściwości jest scenografia, której autorem jest Honza Polivka. To po prostu surowa scena Powszechnego, która bardzo pasuje na wnętrze zapomnianego przez Boga psychiatryka "Pod Zdechłym Zajączkiem", szczególnie dzięki swoim ceglanym, surowym ścianom. Na środku wielkiej, pustej sceny mamy łóżko z przypiętym do niego pacjentem, nad nim wielką lampę i obok szpitalny taborecik. Tyle. Jest jeszcze niepozorna dyżurka, w której tytułowy wariat, Mieczysław Walpurg, podetnie sobie gardło, by wyrwać się w końcu ze świata "normalnych". Ta minimalistyczna aranżacja jest bardzo fajna. Zawsze uważałem, że