"Szarańcza" w reż. Natalii Sołtysik w Teatrze Ateneum w warszawie. Pisze Paulina Wilk w Rzeczpospolitej.
Natalia Sołtysik wyreżyserowała "Szarańczę" jak pseudonowoczesną komedię, zamazując to, co w tekście serbskiej autorki pozostaje najważniejsze: grozę. Srbljanović, dziś najgłośniejsza młoda dramatopisarka z Bałkanów, w nowej sztuce nie nawiązuje bezpośrednio do wojny. Pokazuje pazerną, nieczułą zbiorowość pożerającą się wzajemnie. Ludzie skupieni na zaspokojeniu biologicznych potrzeb - z jedzeniem i seksem na czele - są jak masa owadów: bezmyślni, bezwzględni. Sołtysik pokazała tę bezmyślność, zmieniając część bohaterów w kukły - oglądamy otępiałe twarze, mechaniczne ruchy. Ale ponieważ towarzyszy im komediowe przerysowanie, znika zapisana w tekście bezduszność, brak sumienia. Najbardziej brakuje ciszy i pustki - nie widać uczuciowej próżni, w której obracają się postaci. Scenę zagraciła mało efektowna i niefunkcjonalna scenografia - plątanina rur zasłania twarze aktorów i zabiera tak potrzebną w tym zbiorowym spektakl