Inscenizacjom nowej dramaturgii często brakuje oddechu i odrobiny szaleństwa. Powodem tego najczęściej jest prozaiczny brak pieniędzy. Artur Urbański, inscenizator "Obróbki" Martina Crimpa w warszawskich Rozmaitościach, wyrzucił ten przedziwny dialog (i całą postać ślepego taksówkarza) z przedstawienia. Dlaczego? "Proszę mi powiedzieć, kiedy będzie zielone" - mówi kierowca. "Ma pan jakieś kłopoty z oczami?" - pyta pasażerka. "Urodziłem się niewidomy" - potwierdza szofer. Być może z najbardziej przyziemnego powodu pod słońcem: z braku miejsca. I tak dokonali ze scenografką Magdaleną Maciejewską cudu, gromadząc w pomieszczeniu wielkości zwykłego, dużego pokoju tak wiele miejsc akcji: mieszkania, biuro, wagon metra, kawałek ulicy, japońską restaurację. Rzecz jasna, nie w wymiarze realistycznych dekoracji, tylko w formie znaków, sygnałów scenicznych. Na jeszcze jeden znak -właśnie taksówki - mogło im zwyczajnie nie starczyć przestrze
Tytuł oryginalny
Zbyt ciasna scena
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 39