Adaptacje "Zbrodni i kary" w polskim teatrze koncentrowały się nierzadko na jednym z wątków powieści. Okrawano ją do pojedynku między mordercą a śledczym, czasem do historii Duni czy Swidrygajłowa, zdarzały się monodramy pod tytułem "Marmieładow". Krzysztof Babicki podąża innym tropem. Sama zbrodnia i późniejsze śledztwo interesują go nieszczególnie. Liczy się ich kontekst, a ściślej mówiąc: zwierciadło. Istotę zwierciadła ujawnia Porfiry (Wiesław Sławik) podczas jednej z rozmów z Raskolnikowem (Maciej Wizner). Podstawą taktyki śledczego jest szczególna biegłość w obserwacji: "Natura jest zwierciadłem, jako żywo. Zwierciadłem najdokładniejszym. Wystarczy w to zwierciadło patrzeć i basta!". Dobroduszny Porfiry czeka, aż wypatrzony morderca sam zgłosi się na policję. Mamy więc zwierciadło, że tak powiem, kryminalistyki. Kolejnego nie będziemy długo szukać. Wielkie lustro jest bowiem centralnym elementem scenografii Marka Brauna.
Tytuł oryginalny
Zbrodnia na peryferiach
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 9