"Karamazow" w reż. Jacka Orłowskiego w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.
Nie ma finałowego okrzyku "Niech żyją Karamazowie", tylko Alosza z bólem i lękiem patrzy na koszmarny los swoich braci. Historia ludzkiej udręki w świecie bez wartości trzyma za gardło. Jacek Orłowski (adaptacja i reżyseria) zmierzył się z filozoficzno-psychologicznym monumentem Fiodora Dostojewskiego, jego ostatnią, wiecznie do czytania na nowo, powieścią "Bracia Karamazow". Na Scenie Kameralnej Teatru Jaracza stworzył piekło życia, sąd nad irracjonalnością ludzkiej natury. Dostojewski to same fundamentalne pytania - jak żyć, ile znaczy miłość, co może nienawiść, co to jest sumienie, jaki sens ma wiara, czy jest Bóg. Wszystkie filtruje przez charaktery, intelekt, spuściznę po ojcach i rozumienie wolności. Ojcobójstwo to motyw wiodący inscenizacji zatytułowanej "Karamazow". Scena, na której linie podziału zaznaczają sznurki, jest realistycznym domem Fiodora Karamazowa i salą sądową (za scenografię uznanie dla Marka Brauna). Widzowie siedz�