Barbara Maresz. W 1938 r. na łamach "Sceny Polskiej" Bohdan Korzeniewski "z hamowaną wściekłością" opowiadał "fakty z dziejów marnotrawienia dobytku kulturalnego teatrów". Ubolewał nad losem polskiego historyka teatru, który "musi ciułać przez długie miesiące grosz do grosza na podróże, gdy chce swoją robotę wykonać uczciwie". Dobrze jeszcze, gdy wiadomo "gdzie czego szukać", gorzej gdy "trzeba zdać się na szczęśliwy traf", a tak jest w większości przypadków.
Korzeniewski zwracał uwagę na rozproszenie zbiorów, które obrazowo przedstawił na przykładzie "rysunków kulis dekoratora sprzed lat pięćdziesięciu", pisał o nich: "kulisa prawa jest we Lwowie w pana radcy, a lewa w Grodnie w takichże rękach pana Mecenasa".
Dzisiaj, po ponad 60 latach, sytuacja jest i lepsza i gorsza. Lepsza, bo powstały muzea teatralne, Centrum Scenografii, Dział Dokumentacji Teatralnej Instytutu Sztuki czyli instytucje, które gromadzą tylko teatralia; gorsza, bo olbrzymia część zbiorów teatralnych przepadła bezpowrotnie. Jak wiadomo, wojna zniszczyła całą bibliotekę i archiwum Warszawskich Teatrów Rządowych (o które tak upominał się Korzeniewski), a wiele innych zbiorów rozproszyła lub pozostawiła poza granicami kraju. I znów historyk teatru musi wędrować w poszukiwaniu dokumentów, egzemplarzy, korespondencji czy afiszów.
Zwłaszcza zbiory teatralne w bibliotekach i archiwach to dla wielu teatrologów praw