Teatr potrafi użyć tego co pospolite w niezwykły sposób, współdzieli ze zjawiskami, z których się wywodzi, siłę skupiania. Pomimo pewnej ekskluzywności (eleganckie budynki, pluszowe krzesła, intelektualne i estetyczne ambicje twórców etc.) jest w swej naturze bardzo inkluzywny - jest "zbiegowiskiem" - pisze Jarosław Cymerman w pierwszym felietonie z cyklu "Zbiegowisko", w którym przypomina myśli Zbigniewa Raszewskiego.
"Bardzo ważny wydaje mi się punkt wyjścia. Jak Pani zobaczy, u początków moich dociekań tkwi przeświadczenie, że podstawowym budulcem widowiska jest coś bardzo pospolitego, wciąż obecnego w powszednim życiu miast, niezwykłe jest tylko użycie tego budulca. Pierwszą podnietą do takiego myślenia był dla mnie wykład, w którym prof. Szweykowski porównał przedstawienie teatralne do zbiegowiska. W obu wypadkach - mówił Profesor - uwaga widzów jest szczególnie pobudzona przez to, że "coś się dzieje". Myśl ta nie dawała mi potem spokoju". Tak pisał Zbigniew Raszewski w pierwszym z "listów o naturze teatru", składających się na książkę "Teatr w świecie widowisk". Na pierwszy rzut oka może dziwić, że te dość oczywiste (by nie powiedzieć "pospolite") myśli nie dawały Raszewskiemu spokoju. Wystarczy jednak przyjrzeć się im nieco dokładniej, by zauważyć, że rzeczywiście autor "Krótkiej historii teatru polskiego" mógł mieć do niepokoju pew