Bo rzeczywiście: nie dość, że ucieka z transportu, nie dość, że spędza tę noc z młodą żoną starego strażnika ochrony pogranicza, że nabiera jej zapasy żywności i zaopatrzony w dobre informacje udaje się w góry, by tą drogą przedostać się do Szwajcarii (rzecz dzieje się w Austrii, malowniczo zaznaczonej tyrolską suknią bohaterki). Nie dość na tym. Zbieg wraca z drogi, wraca raz, drugi i trzeci. Niepokoi się o młodą żonę starego strażnika, zostaje wreszcie przyłapany u niej przez męża (tegoż strażnika), a poruszywszy jego sumienie i zachwiawszy jego światopoglądem - wyrusza po raz trzeci po ratunek dla siebie, ale - rzecz jasna - znowu... musi się wrócić po młodą żonę, i jej węzełek, którego to zabranie niezbicie dowodzi, że rzeczona opuszcza męża ze zbiegiem na zawsze. A wszystko to w atmosferze zagrożenia, osaczenia, zemsty Niemców, no i - teoretycznie - pod presją uciekającego czasu. Praktycznie, jak widać, nasz zbieg miał
Tytuł oryginalny
Zbieg, który ma dużo czasu...
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Powszechne nr 124