Jest nam przykro, że musimy kolejny raz publikować krytyczny artykuł o dyrekcji Starego Teatru, którą z radością witaliśmy 11 miesięcy temu, licząc że odświeży ona wizerunek sceny narodowej, a czasy wielkości powrócą - pisze Marek Kręskawiec w edytorialu Dziennika Polskiego.
Nie chodzi nam o to, że martwi nas lewicowy kierunek, w którym zmierza teatr. Martwi nas, że ta lewicowość jest płytką, tanią publicystyką, a zadufani w sobie kolejni reżyserzy ujawniają "prawdy", które mogły ekscytować co najwyżej w latach 90. Nie martwi nas śmiałość obyczajowa w sztuce Jana Klaty "Do Damaszku", bo przekroczenia żadnych granic tam nie dostrzegliśmy. Daliśmy temu wyraz, odcinając się od rozróby na widowni Starego. Martwi nas co innego. Brak pomysłu na teatr. Brak głębi intelektualnej, którą obecna dyrekcja próbuje zamaskować efektami specjalnymi. Martwi nas, że dyr. Klata nie reaguje na kiepską w guście prowokację, jaką próbuje nam zafundować chorwacki reżyser, który nie czytał prac prof. Marii Janion o Zygmuncie Krasińskim, za to "odkrył" antysemityzm u Swinarskiego, artysty cenionego w Izraelu. Nie boimy się stawiania pytań o nasz stosunek do Żydów. Polska zrobiła w tej kwestii bardzo dużo, więcej niż Litwini,