- Od 2000 roku zajmuję się reżyserią. W tej pracy trzeba wiedzieć, czego się chce i konsekwentnie do tego zmierzać - mówi JERZY BOŃCZAK, aktor i reżyser.
Bogdan Kuncewicz: Jest pan wspaniałym i cenionym aktorem i reżyserem. Podobno niewiele brakowało, by zamiast na PWST, składał pan dokumenty na Akademię Medyczną. To prawda? Jerzy Bończak: To było kalkulowanie młodego, siedmenastoletniego wówczas chłopca. W mojej rodzinie jest wielu lekarzy, więc taki pomysł mógł łatwo się narodzić. Ponadto, w tamtym czasie mój stryjeczny brat był rektorem Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi. Myślałem więc, że tam najłatwiej będę mógł się dostać. Bardzo krótko myślałem o zawodzie lekarza jako sposobie na życie. Uchodzi pan za człowieka bardzo uczynnego, otwartego, sympatycznego. Zastanawiam się, dlaczego reżyserzy widzą w panu czarny charakter albo cwaniaczkowatego typka? Nie wiem. Być może bierze się to z mojej nerwowości, ze sposobu reagowania... Jeden z pana kolegów kiedyś powiedział: "Jurek Bończak to bardzo poczciwy facet, o dużym poczuciu humoru, ale też na swój sposób cwany, umiejący kalk