- W teatralnej kawiarence wisi mały plakacik "Latającego lekarza" Moliera, chyba go sobie zabiorę na pamiątkę - MAREK ŚLOSARSKI odchodzi z Teatru im. Mickiewicza. Rozmowa z aktorem o jego dokonaniach na częstochowskiej scenie.
Łukasz Giżyński: W swojej karierze aktorskiej był Pan związany z wieloma teatrami, w tym z częstochowskim dwukrotnie. Czy można powiedzieć, że znalazł już Pan swoje miejsce w naszym mieście na stałe? Marek Ślosarski: - Z Częstochową jestem związany od wielu lat, ale z przerwami... Trudno mi powiedzieć, co będzie dalej. W tej chwili tutaj mieszkam, mam rodzinę i realizuję się artystycznie. Nie wiem, co życie może jeszcze pokazać. Ono ma być pełne niespodzianek, nie można zasypywać gruszek w popiele. Oczywiście nie stronię od pewnych form współpracy, na przykład z Teatrem Powszechnym w Łodzi czy telewizją na Śląsku. To są wszystko nowe doświadczenia, a na razie moje miejsce jest w Częstochowie. Kończący się sezon teatralny był dla Pana dość szczęśliwy. Pańska rola Andy" ego w, Jabłku" Thiessena została nagrodzona Złotą Maską... - Zostałem uhonorowany i to jest miłe. Spektakl, Jabłka" był dla mnie w pewnym sensie przełom