- Jesteśmy świadkami końca rzeczywistości, w jakiej dotąd żyliśmy. Czuję bezradność. Okazuje się, że wszystkie filary, na których jest oparta nasza cywilizacja, państwowość, kultura - właśnie ujawniają glinianość kończyn, na których są zbudowane - mówi Monika Strzępka, reżyserka, która w duecie z Pawłem Demirskim od kilkunastu lat rozprawia się w teatrze z narodowymi mitami i globalną nierównością.
Gdybym pół roku temu spytała, czego ci najbardziej w codziennym życiu brakuje, co byś odpowiedziała? - Nie wiem, czy w ogóle sięgnę teraz tak daleko pamięcią. Pół roku temu, czyli w październiku, siedziałam już trzeci miesiąc w Krakowie i miałam przed sobą jeszcze dwa miesiące. Robiłam tam po kolei dwa przedstawienia, dwie Joanny: najpierw "Świętą Joannę" w szkole teatralnej, potem "Joannę d'Arc na stosie" w operze. Strasznie mi brakowało kontaktu z bliskimi, to była drastyczna rozłąka, zwłaszcza z dzieckiem. Może i wyłam z tęsknoty, ale miałam wrażenie, że sama sobie zgotowałam tę sytuację, że właśnie wyciągam wnioski i że nigdy więcej. Mózg produkował jakieś myśli o zbyt wysokiej cenie rozłąki, jak to mózg. Jakoś się żyło. Ale wiadomo - zawsze się jakoś żyje. Człowiek się szybko przyzwyczaja. Do tej nowej sytuacji chyba wciąż się przyzwyczajamy? - Zobacz, jak łatwo daliśmy się osadzić w tych naszych domowych c