Grzegorz Niziołek opowiada historię marginalizowania przedstawień, które po wojnie zajmowały się tematem Zagłady. Od listopada 2009 prowadzi on cykl autorskich wykładów w warszawskiej kawiarni Nowy Wspaniały Świat. W Dwutygodniku Strona Kultury z Grzegorzem Niziołkiem rozmawia Joanna Wichowska.
JOANNA WICHOWSKA: Prowadzisz teraz cykl wykładów omawiających - po raz pierwszy chyba w tak całościowym ujęciu - obecność motywu Zagłady w polskim teatrze powojennym. Dlaczego wybrałeś ten temat? GRZEGORZ NIZIOŁEK: Gdyby myśleć o źródłach: należę do pokolenia, które uczyło się z podręczników opracowanych na nowo po 68 roku. Kwestia żydowska została w nich uznana za drażliwą, a temat Zagłady był maskowany. Dzisiaj trudno mi zrekonstruować, czy rzeczywiście wyszedłem ze szkoły, właściwie nie wiedząc, co się wydarzyło w tym kraju w czasie wojny, czy miałem jakąś szczątkową wiedzę - bez świadomości jednak, co ona tak naprawdę znaczy. Podobnie było z wizytą w Oświęcimiu. Byłem tam jako uczeń szkoły podstawowej, z księdzem. Wracało się stamtąd oczywiście w jakimś poczuciu oszołomienia, w szoku, ale bez wiedzy, gdzie się właściwie było i czemu ta wizyta miała służyć. Fakty odkryłem dopiero potem - na własną rękę, czy