Wystarczy przejrzeć kilka numerów "Teatru" z zeszłego roku i prześledzić parę felietonów na e-teatrze, by dostrzec rosnące niezadowolenie tych, którzy wybrali wykonywanie "zawodu dramatopisarza" - pisze Kamila Paprocka w Teatrze.
Fakt, że profesja dramatopisarza niemal nie istnieje w świadomości społecznej, wpływa na niestabilność pozycji i sytuacji materialnej polskich autorów. W większości czują się oni niedowartościowani i pozbawieni opieki. Bulwersują ich skandalicznie niskie stawki, za które muszą pracować, skarżą się na teatry, kraj, społeczeństwo... Kto lub co jest temu winne? Czy przyczyna leży w złym obyczaju, błędnych rozwiązaniach systemowych, niedoskonałości prawa, czy też w nieumiejętności jego stosowania? A może jest naturalną konsekwencją wolnego rynku? Poniższy tekst jest próbą obiektywnej analizy sytuacji i odpowiedzią na wysuwane przez dramatopisarzy apele o poprawę status quo, na które ci, do których są kierowane, nie odpowiadają. Może to zwykły brak zainteresowania, może deficyt kontrargumentów, a może unikanie rozmowy na drażliwy temat, jakim są pieniądze. Co mówi prawo Na akty normatywne dotyczące "być albo nie być" polskiego aut