Rok Słowackiego minął. Minęła uroczysta sesja naukowa, poświęcona twórczości poety, z referatami, dyskusją i profesorskimi odkryciami. Minęła seria odświętnych artykułów. I jakie książki Słowackiego i o Słowackim "ku czci" miano wydać - wydano. Inne następują "roki". Ale nie minął chyba Rok Słowackiego w teatrze? Ten chyba trwać będzie nadal?
Trwa. Bo jeszcze z repertuaru Teatru Polskiego nie wyszedł "Mazepa", nie opuściła go "Maria Stuart", bo do Teatru Narodowego dopiero niedawno powrócił "Fantasy", bo w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie jeszcze się kołacze "Horsztyński" a w Teatrze Rapsodycznym zinscenizowany "Beniowski", bo w Katowicach i Bydgoszczy dopiero obecnie zrealizowano piękne przedstawienia "Kordiana"... Rok Słowackiego w teatrze polskim... to pojęcie nie ma sensu. Największy polski pisarz teatralny zasługuje, by jego rok trwał w teatrze zawsze. I z tego wychodząc założenia, patrzę na "Zawiszę Czarnego" w Teatrze Starym w Krakowie nie jak na rocznicową laurkę lecz jak na spektakl, którym ten żywo prowadzony współczesny teatr - krakowski odpowiednik Teatru Dramatycznego m. st. Warszawy - chciał podkreślić związki tradycji z dniem dziesiejszym, ukazać Słowackiego w kształcie dalekim od celebrowanej dawności. Mamy, mówiąc umyślnie z gruba, trzech Słowackich dramaturgów: mł