Wielki Mag, mistyk i poeta, badacz Kabały i tajemnych ksiąg Wschodu, filozof i znawca pradawnych mitów ludzkości, łowca wszystkiego, co niezwykłe i niezbadane - w swej pogoni za niezwykłością przypominający bohatera "A rebours" Huysmansa - przy całej hermetyczności i kosmicznym wizjonerstwie miał Tadeusz Miciński oczy otwarte na współczesne sobie wydarzenia, na przemiany Historii. Widział w nich jednak przede wszystkim znaki mówiące o nadrzędnym - w stosunku do widzialnego - porządku rzeczy.
Po wprowadzonych w poprzednich latach na scenę przez Stanisława Hebanowskiego dziełach dramatycznych Tadeusza Micińskiego ("Termopile polskie" - "Bazylissa Teofanu") - Maciej Prus postanowił sięgnąć po "Kniazia Patiomkina", podtrzymać niejako tradycję wystawiania trudnych, hermetycznych dzieł autora "W mroku gwiazd", stawiającego tyle karkołomnych problemów przed realizatorami - i z tego samego powodu - przy całej świadomości ryzyka - zawsze Ich fascynujących. W swej reżyserii starał się pełnym powagi stylem, rytmem przedstawienia - łączyć to, co w "Kniaziu" realistyczne z tym co wkracza w sferę - nazwijmy to tak "kosmicznej mistyki", metafizyki idei. Dla widza, przyzwyczajonego do tzw. jednolitości konwencji w dramacie i na scenie - musiało stanowić to nie lada trudność. Dwa, co najmniej, porządki świata Micińskiego przenikają się tu, współistnieją i wzajemnie pokrywają: domena faktów, realnych wydarzeń i metafizyczna eksplikacja, dla zrozu