Nie zazdroszczę wicemarszałkowi województwa dolnośląskiego, Radosławowi Mołoniowi. Gdy wczoraj, 12 kwietnia, przyszedł na premierę "Czy pan to będzie czytał na stałe" Michała Kmiecika i Marzeny Sadochy do Teatru Polskiego we Wrocławiu - zobaczył na scenie siebie, pod swoim własnym imieniem i nazwiskiem - dla e-teatru pisze Witold Mrozek.
Pojawia się w sztuce jako szwarccharakter polityki kulturalnej, autor koncepcji zastąpienia dyrektorów dolnośląskich teatrów menadżerami, specami od biznesu. Pomysł wzbudził protest o ogólnopolskiej skali - i spektakl Kmiecika się w ten protest wpisuje. Aktorzy zwracają się oskarżycielsko wprost do siedzącego w pierwszym rzędzie marszałka. Jest w tym coś z atmosfery wiecu. Mówiąc nieco patetycznie, jest też w tej sytuacji jakaś nadzieja z "Hamleta", gdzie duński książę inscenizuje przed Klaudiuszem jego przestępstwo. Pomysł, że odegranie czyichś postępków na scenie przed oczami tego kogoś - zmieni jego postępowanie, skompromituje go. "Powiadają, / Że zatwardziali złoczyńcy, obecni / Na przedstawieniu okropnych widowisk, / Tak silnym zdjęci bywali wrażeniem, / Ze sami swoje wyznawali zbrodnie". Wicemarszałek Mołoń poprzestał na złożeniu kosza kwiatów podczas owacji na stojąco. Bohaterem negatywnym jest tu nie tylko Mołoń. Pojawiają s