"Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" w reż. Waldemara Śmigasiewicza w Teatrze Powszechnym w Łodzi recenzuje Michał Lenarciński.
Granica między zwyczajnością a szaleństwem jest płynna. Można pokonywać ją niepostrzeżenie, tak samo jak granicę między miłością a nienawiścią. Protagoniści "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" Petra Zelenki granicy tej nie dostrzegają wcale. Kłopot w tym, że Waldemar Śmigasiewicz, reżyser sztuki czeskiego dramaturga, postanowił tę granicę wytyczyć. Skutkiem decyzji reżysera, na scenie Teatru Powszechnego w Łodzi oglądamy korowód istnień, potykających się o życie i o siebie. Być może tak jest łatwiej zobrazować etapy "odklejania" się od życia poszczególnych postaci, w zamian jednak traci się fascynującą konstrukcję dramatu, która osią czyni głównego bohatera - Piotra (Marek Bogucki). Petr Zelenka, uznany w Czechach za twórcę wybitnego i oryginalnego, faktycznie imponuje łatwością dowcipkowania na tematy poważne i delikatnością refleksji, w czym przypomina Bogumiła Hrabala. Jego bohaterowie, podobnie jak my, pośród fanaty