Miało być przebojowo: najnowsza sztuka gentlemana komercji, słynnego autora "Garderobianego" - Ronalda Harwooda (z nim na widowni), Stary Teatr i jego znakomici aktorzy (popisowa rola dla Huka, Dymna, debiut Gancarczyka na tej scenie), sensacyjna, oparta na autentycznych faktach podwójna biografia oszalałego kompozytora. Było - gęsto, niezwykle głęboko i mroczno. Prototyp bohatera "Zatrutego pióra" to zmarły w 1930 roku w nie wyjaśnionych okolicznościach wybitny brytyjski krytyk i muzykolog Philip Heseltine, który zdobył również sławę i uznanie jako kompozytor pod nazwiskiem Peter Warlock. Heseltine najpierw promował, później zwalczał krytycznym piórem Warlocka, tamten zaś w pewnym momencie zaczął słać swojemu adwersarzowi listy z pogróżkami. Kiedy Heseltine zginął w nie wyjaśnionych okolicznościach, policja dość długo posądzała Warlocka o zabójstwo. Być może zresztą słusznie... W dramacie Harwooda pierwowzór ulega niewi
Tytuł oryginalny
Zatrute pióro w metafizycznym mroku
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza nr 285