Kilka lat temu, po raz pierwszy dostał mi się do rąk tekst utworu Sławomira Mrożka. Przeczytałem jego "Policję" i byłem zachwycony czystością i ostrością tego żartu i jego scenicznym rozwiązaniem. Teza sztuki była prosta. W kraju, w którym już nie ma przestępców politycznych, ani nawet opozycji, bo wszyscy przeciwnicy reżymu zostali przekonani i nawróceni, policja, oczywiście polityczna, traci grunt pod nogami i rację istnienia. Aby się ocalić, musi sama stworzyć sobie przeciwników, choćby drogą prowokacji. Ale prowokacja jest metodą niebezpieczną, w prowokatorze który udaje buntownika, nagle rodzi się posiew prawdziwego buntu. Nie jest to temat zbyt oryginalny, ale w teatrze nie trzeba pomysłów oryginalnych, wystarczą mu pomysły wieczne: miłość dwojga kochanków, nienawiść dwóch rodów, ambicje silnej żony słabego męża, zazdrość i kompleksy rasowej niższości, przewaga inteligencji nad namiętnością - oto już połowa wszystkich te
Tytuł oryginalny
"Zatańczmy Tango"
Źródło:
Materiał nadesłany
Tydzień Polski (Londyn)