"Tosca" w reż. Gianmaria Romagnoliego w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Tomasz Cyz w Tygodniku Powszechnym.
Wraz z szelestem opadającej kurtyny rozległo się gromkie "buuu!". Ten gest dezaprobaty publiczności odnosił się przede wszystkim do zakończenia: Tosca, miast rzucić się z murów Zamku św. Anioła, zginęła od kul żołnierzy. Operowa publiczność jest konserwatywna, nie lubi gwałtownych zmian. Tym bardziej, jeśli przeróbka - jak w tym przypadku - nie wynika ze spójnej koncepcji reżysera, nowego odczytania tekstu. Większość pomysłów Gianmarii Romagnolego była przypadkowa, nijaka, ot tak, żeby coś się działo. Jak tłum wypełniający scenę (biskupi, zakonnicy, zakonnice, ministranci, młodzi małżonkowie). Jak nawiązania do włoskiego neorealizmu i skojarzenia z Republiką Salo, prymitywnie zderzone z emblematami współczesności. Scarpia wypisuje śpiewaczce pozwolenie na opuszczenie miasta na... laptopie, kilka chwil wcześniej pokazuje jej brutalne przesłuchanie malarza Cavaradossiego na... ekranie telewizora. Scena lubi konkret, który