Zacznę od ostrzeżenia. Jeśli ktoś wybierze się pooglądać Don Juana, to niech nie siada bliżej niż w 10. rzędzie. Wszedłem ubrany na czarno i wyszedłem biały jak bałwan. Zresztą premiera okazała się jakby skrojona dla bałwanów i snobów. Sztuka wypadła jak tabloid dla estetów. Licytowały się między sobą piękne obrazki, a sensy zamarzały w kilkucentymetrowej warstwie plastikowego śniegu na scenie oraz sztucznych mgłach. Zmarniał w zaspach obsesyjny pacyfizm autora, upadek cywilizacyjnych wartości i dewaluacja damsko-męskich mitów. Podziw budziła brygada maszynistów pod wodzą Adama Buraczka, która z odśnieżania i aktorskich zadań wywiązała się wyśmienicie. Psychologię postaci, narastanie emocjonalnych napięć zgubił reżyser właśnie między jednym a drugim odśnieżaniem. Nie pomógł mu w psychologicznym konstruowaniu spektaklu grający głównego bohatera Marcin Czarnik. Okazał się aktorem drewnianym, a właściwie wyciętym ze sklejk
Tytuł oryginalny
Zaśnieżanie myśli
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Polskie Gazeta Wrocławska nr 78/02.04