Przysięgałam sobie ostatnio - nigdy więcej polemik z Romanem Pawłowskim, czołowym wyznawcą nowego w naszym teatrze. Niestety, nie dotrzymam słowa. W Gazecie Wyborczej pojawiła się bowiem nowa siła recenzencka w osobie Joanny Derkaczew, która powtarza poglądy swego kolegi do tego stopnia, że mogłaby się podpisywać jego nazwiskiem. A są to poglądy nierzetelne, kolesiowsko-układowe, a przez to szkodliwe - pisze Elżbieta Baniewicz w Twórczości.
Dowodem, kolejnym, jej tekścik (z 12 marca 2007) o katowickim Festiwalu Interpretacje. Ponieważ zawiera on tak ogromne stężenie nonsensów, nie może pozostać bez odpowiedzi. Pomijam już specyficzne obyczaje recenzenckie pani Derkaczew. Nie przyszłoby mi do głowy pojawić się na jednym przedstawieniu ("Transfer!" Jana Klaty), a napisać o całości imprezy trwającej tydzień (podstawowa zasada uczciwości). I do tego mieć czelność wyśmiewać festiwal, którego się nie widziało, w tonie hucpiarskiej wyższości. Jej zdaniem "Zwycięstwo Mariusza Grzegorzka na IX Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje pokazuje, że przegląd przestaje odzwierciedlać rzeczywisty stan polskiego teatru i staje się imprezą lokalną dla VIP-ów". Informuję panią Derkaczew, że festiwal nie ma, nigdy nie miał, odzwierciedlać żadnego rynku teatralnego, by posłużyć się jej określeniem, tylko pokazywać umiejętności młodych reżyserów w trudnej sztuce interpretacji "tekstó