"Himmelweg. Droga do nieba" w reż. Katarzyny Kalwat w Teatrze im. J Słowackiegow Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
W finale "Zaproszenia na egzekucję" Vladimira Nabokova świat obraca się w odpustowy gruz. Uciekają aktorzy. Padają drzewa z tektury, pruje się sukno udające niebo, na rozkurz idzie pomost śmierci Cyncynata C., obywatela, któremu w pierwszym zdaniu tej powieści o teatralności totalitaryzmu "zgodnie z prawem wyrok śmierci obwieszczono szeptem". Strzępy bibuły, kłaki peruk, łupiny papier-mache, paździerzowe cegły, sztuczny kurz. Kolosalny burdel tandety. Wstyd iluzji. "Niewiele pozostało z placu", powiada Nabokov. "Ostatnia przemknęła kobieta w czarnym szalu, niosąc w ramionach malutkiego kata, niby larwę". A teraz wyobraźcie sobie, że larwa nagle ucieka z ciepłych ramion. Cięcie. Scena druga. Inne miejsce - miasteczko 30 kilometrów od Berlina. I inny czas - ostatnia wojna światowa. Larwa jest łysa i boleśnie inteligentna. Nosi ciemny mundur, buty z cholewami. Może wszystko. Tak, teraz - w wyreżyserowanej przez Katarzynę Kalwat opowieści Juana Mayo