ELŻBIETA LENKIEWICZ: Do bajeczki Paula Maara wracasz po swojej pierwszej realizacji w krakowskiej "Bagateli". Przymierzasz się jeszcze do kolejnej, po wyjeździe z Olsztyna. Co tak urzekło ciebie w tym tekście, że nie bojąc się posądzenia o powielanie wcześniejszych pomysłów znów przystąpiłeś do pracy nad tą bajką? TOMASZ KOWALSKI: Powiem więcej, wracam do niej zawsze z dużą chęcią i radością, ponieważ ten bezpretensjonalny tekst na trzech zaledwie wykonawców stwarza znakomicie możliwości do odkrywania wciąż nowych obszarów wyobraźni dziecka, co w dużej mierze wynika ze wzajemnych relacji aktor - mały widz. Sztuka jest tak pomyślana, że dziecko w sposób naturalny włącza się do akcji na scenie dostrzegając w bohaterach kolegów ze swoich podwórkowych zabaw. Trójka przyjaciół - Dezyderiusz, Kminek i Dobosz bawią się zatem w teatrze w to, w co dzieci - w berka, chowanego, w rozmaite sztuki-magiki. Postaci Maara są jak mali widzowie - tr
Źródło:
Materiał nadesłany
"Gazeta Olsztyńska" nr 100