Lubię Pragę. Tę z nad Wełtawy. Z mostem Karola, Hradem, Staremetskim Namesti, Złotą uliczką, Vaclavakiem i ratuszowym zegarem na Rynku, gdzie ukazują się apostołowie wydzwaniając godziny. Lubię to miasto za uszanowaną, wielowiekową tradycję, za ślady przeszłości wiodące ku wyzwaniom jutra. A zwłaszcza za to, że wszystko co mija harmonijnie godzi się z tym co nadciąga. Lubię też praskich kronikarzy, wiernych świadków czasu. Tego który przeminął i tego co wciąż trwa. Takich właśnie jak zmarły niedawno Bohumil Hrabal, autor znakomitych opowieści z dnia powszedniego, świadek losów przechodniów mijanych na ulicy, poeta codzienności. Pisarz to obdarzony szczególnym, bardzo czeskim, poczuciem humoru, przepełniony serdeczną przyjaźnią dla otaczającego śwista i jego mieszkańców. Tych wszystkich ulicznych sprzedawców, kelnerów, rzemieślników, sklepikarzy, modystek, fryzjerów, całego ludku wielkomiejskiego kręcącego się na karuzeli codzie
Źródło:
Materiał nadesłany