EN

10.12.2013 Wersja do druku

Zapomniano o nim

- Gdy Weinberga przyjechał do Warszawy z delegacją kompozytorów radzieckich, spotkał się z ostracyzmem. Nie brano pod uwagę, że on uciekł do ZSRR, żeby ocalić życie. I czuł wdzięczność dla Rosji. Mawiał, że cokolwiek by nie mówić o tym państwie, to ono uratowało mu skórę i dało możliwość rozwoju artystycznego - mówi David Pountney, reżyser "Portretu" i "Pasażerki", oper Mieczysława Weinberga.

Anna S. Dębowska: Mieczysław Weinberg skomponował siedem oper. Dlaczego sięgnął pan po "Portret"? David Pountney [na zdjęciu]: Zachęcił mnie do tego librecista Aleksander Miedwiediew. Gdy tylko zainteresowałem się Weinbergiem, pojechałem do Moskwy, żeby dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Spotkałem Miedwiediewa, który zapoznał mnie z nagraniem płytowym "Portretu". Była to niezbyt dobrej jakości rejestracja prapremiery tego tytułu, która odbyła się w Brnie. To jednak wystarczyło, żeby mnie zachęcić. Jak się pan dowiedział o Weinbergu? - Dostałem list od wydawcy nut Peermusic Classical. Po upadku Związku Radzieckiego wielkie państwowe domy wydawnicze upadły, a na ich archiwum rzucili się zachodni wydawcy. Peermusic Classical wykupił prawa do części artystycznej spuścizny po Weinbergu i bardzo prężnie go promuje. W liście wydawca napisał, że kompozytor był bliskim przyjacielem Szostakowicza i że mają jego operę, która może mnie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Rozmowa z reżyserem Davidem Pountneyem

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza online

Autor:

Anna S. Dębowska

Data:

10.12.2013

Wątki tematyczne