Spektakl, zapowiadany przez dyrekcję teatru jako "błyskotliwy i pełen humoru", miał być "próbą nieco przewrotnego odczytania tekstu znanej autorki". Zamysł reżysera okazał się jednak albo zbyt błyskotliwy, albo zbyt przewrotny, ponieważ publiczność wyszła mocno skonsternowana niejasną koncepcją tragifarsy: ani dość śmiesznej, ani dość tragicznej. Być może "właśnie wróciły czasy Zapolskiej"? - pyta autor programu. Być może, ale niedosyt licznie reprezentowanej na widowni, a zawsze antyfilisterskiej młodzieży świadczy, że młodopolski obraz sztuki był nie dość wyrazisty. W sztuce wyróżniał się dobrą grą występujący gościnnie warszawski aktor Cezary Morawski (Kochanek) z Teatru Powszechnego. W niczym (nawet w zdolnościach tanecznych) nie ustępuje mu - jak zwykle niezawodna - Agnieszka Dzięcielska (Żona). Oboje zagrali popisowo w pierwszym akcie. Odbiegał od nich - zbyt jednostronną grą - Lech Wierzbowski (Mąż).
Tytuł oryginalny
Zapolska zbyt ambitna?
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wielkopolska nr 247