- W tym przedstawieniu daję do myślenia rodzicom, że we współczesnym świecie dziecku nie wystarczy kupić rowerek, żeby dobrze go wychować. "111" to krytyka polskiej rodziny, która opisuje, jak bolesne prawa i stereotypy panują w naszych domach - mówi Tomasz Man, autor i reżyser spektaklu "111" w Teatrze im. Horzycy w Toruniu.
Grzegorz Giedrys: Czy ciężko się reżyseruje sztukę napisaną przez siebie? Tomasz Man [na zdjęciu]: Taka praca jest dużym wyzwaniem, bo to, co rodziło się w głowie, teraz trzeba urzeczywistnić w teatrze. Dla mnie inscenizacja "111" wiązała się przede wszystkim z dużym skupieniem w dochodzeniu do tego, co było moim pierwotnym zamysłem w tekście. Przyznał pan, że "111" to sztuka autobiograficzna. Kolejna trudność? - Zawsze to jest trudne, jeśli chcemy powiedzieć coś prawdziwego, i w dodatku wyjawić coś, co się samemu przeżyło. Historia ze "111" nie jest moją autobiografią, choć składają się na nią moje doświadczenia jako nastolatka. Powracanie do bardzo osobistych spraw, które przed widownią trzeba zobiektywizować, jest bez wątpienia bardzo skomplikowaną sprawą, jeśli nie chce się popaść w natarczywy autobiografizm. Wcześniej pana sztukę przygotował reżyser Redbad Klynstra z aktorami Teatru Narodowego w Warszawie. Czy w swoj