- Wcale nie zależy mi na tym, żeby ludzie przychodzili po R@Porcie i mówili, że zobaczyli siedem genialnych spektakli. Chciałbym, żeby powiedzieli, że było siedem ciekawych. Ważne jest, żeby w tych innych dostrzegli, że są one serio i mówią w uczciwy sposób o rzeczach istotnych - rozmowa z Jackiem Sieradzkim, dyrektorem zakończonego wczoraj XIV Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@Port w Gdyni.
Były spektakle, które wzbudziły kontrowersje. Jak Pan sądzi, który podobał się najbardziej? - To się okaże, gdy odpieczętujemy urnę z głosami publiczności. Sam jestem ciekawy, co tam będzie? Kompletnie nie jestem w stanie tego przewidzieć. Wszystkie spektakle znam, więc bardziej patrzę na widownię niż na scenę. Widziałem, że przedstawienia były uważnie słuchane. Nie rozświetlały się białe ekrany smartfonów, które wyświetlają się wtedy, kiedy widownia się nudzi. To okropny zwyczaj... - Ludzie nie zdają sobie sprawy, że nie tylko inni to widzą, ale też aktorzy na scenie. To jest zwyczajnie niegrzeczne. Więc te spektakle były dobrze słuchane, a sądząc po oklaskach także dobrze przyjmowane. Mieliśmy przedstawienia zatrącające o politykę, czy sprawy obyczajowe. Na przykład "O mężnym Pietrku i sierotce Marysi. Bajka dla dorosłych". - Ale także ciemną baśń, "Wierna wataha" - opowiadająca o ponurych stronach ludzkiej natu