- Dobrze zrobił mi czas, kiedy terminowałem w teatrze od podstaw. Obserwowałem aktorów - lubiłem na nich patrzeć, także podczas charakteryzacji - mówi aktor Henryk Talar.
Debiutował Pan w 1965 roku w Teatrze w Bielsku-Białej, a po latach był Pan dyrektorem tej sceny (1997-1999). Dlaczego jubileusz 50-lecia pracy scenicznej obchodził Pan w Częstochowie? - Pozytywnie zareagował Teatr Adama Mickiewicza w Częstochowie, gdzie byłem dyrektorem (1994-1997), a także władze miasta i przyjaciele. Minęło dwadzieścia lat, ale aktorzy i widzowie zapamiętali te trzy sezony? - Do ludzi tu powróciłem i dla ludzi. Dzięki nim to nie była typowa uroczystość, tylko wzruszające, pełne wspomnień spotkanie. A tort wielkości kaflowego pieca spełnił dziecięce marzenia. Zaczynał Pan jeszcze przed studiami w krakowskiej PWST, najpierw jako pracownik techniczny sceny i potem adept w Teatrze w Bielsku-Białej. - Teatr Polski miał wtedy pod dyrekcją Mieczysława Górkiewicza dobry artystycznie okres. Znał Pan ten teatr jako nastoletni widz. - Biegaliśmy tam na wszystkie premiery. Moja wspaniała nauczycielka, wzorzec pedagoga He