W pewnym małym miasteczku, w którym żyje się głównie życiem innych, naprzeciw cnotliwej gospodyni proboszcza zamieszkała nie stroniąca od doczesnych uciech rozwódka. Nie sądzę, aby Eustachy {#os#45885}Rylski{/#} znał historię wojny, którą toczyły obie panie dostarczając na wiele miesięcy rozrywki sąsiadom. Przywołuje, ją jedynie jako dowód niezwykłego upodobania losu do stawiania nas w sytuacjach paradoksalnych. W takich właśnie okolicznościach prezes szacownego stowarzyszenia tworzy swoje filozoficzne opus magnum. Mury ekskluzywnej willi w eleganckiej dzielnicy nie chronią go jednak przed piekielnymi wrzaskami, niedwuznacznie wskazującymi na charakter towarzyskich spotkań u gospodarza sąsiedniej posesji. Sąsiad prezesa nie należy do wstydliwych, a jego goście nie zamierzają ukrywać swoich wdzięków pod zwałami wykwintnej konfekcji. Sytuacja w kraju jest szczególna. Zbliża się czas podsumowań. Stowarzyszenie, któremu
Tytuł oryginalny
Zapach orchidei
Źródło:
Materiał nadesłany
Antena Nr 20