- Ten spektakl odebrał mi pewność, że mam już własną drogę, którą idę i gotowe sposoby rozwiązywania inscenizacyjnych problemów - mówi reżyser PAWEŁ MIŚKIEWICZ, który w Teatrze Dramatycznym w Warszawie przygotowuje "Całopalenie" Dei Loher.
Jacek Wakar: "Całopalenie" to trzeci tekst Dei Loher realizowany przez pana. Można już zatem powiedzieć, że znalazł pan w niej swoją autorkę? Paweł Miśkiewicz: Jest dla mnie kimś znacznie więcej - jesteśmy równolatkami, i choć spotkaliśmy się chyba zaledwie dwa razy, zamieniłem z nią może ze 40 słów, to mimo to wydaje mi się kimś bardzo bliskim. Jak nikt potrafi wsłuchać się w strumień życia w najszerszym tego słowa rozumieniu. Nie unikając pokazywania tandety, bylejakości swoich bohaterów i ich aspiracji. Szpera po zakamarkach świata, miejscach na pewno nie centralnych, ale też nie peryferiach, tak chętnie eksplorowanych przez tak zwanych brutalistów, do których nie wiadomo dlaczego jest u nas ciągle zaliczana. Tak, jest w jakimś sensie moją autorką, bo wszystko, co ważne w poszukiwaniu mojego języka scenicznego, w konstruowaniu mojego teatru, zawdzięczam właśnie jej. Jej dramaty zarówno w sferze formy, jak i treści są piekielnie trud