"Saszka. Sen w dwóch aktach" w reż. Wojciecha Urbańskiego w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Przemysław Skrzydelski w tygodniku W Sieci.
W warszawskim Współczesnym tura trudnych życiowych pytań. I wzruszający Borys Szyc. I jeszcze parę spraw. Gdy dwa lata temu Szyc na tej samej scenie już za chwilę miał pokazać swego Hamleta, miałem przeczucie, że w końcu zasłużenie doczekał się przełomu w karierze. Wcześniej w rolach mógł przebierać, jak chciał, jednak wówczas dostał szansę, na którą chyba szykowało go wielu, dostrzegając w nim niemal wzorzec pokoleniowego buntownika, w sam raz na miarę najważniejszego teatralnego zadania. Do tego potrzeba było utrwalonego już wizerunku (trochę zgranego, może czasem zbyt łatwo chwytanymi przez aktora rolami filmowymi), ale i osobowości autsajdera, który jeszcze nie przebił się na stronę absolutnej niezależności. Także aktorskiej. W tamtym "Hamlecie" Macieja Englerta aktor ukazał się więc taki, jakim go sobie zaplanowaliśmy, jednak nie tylko. Widać było, że walczy, że wręcz z dziecięcą zawziętością rzuca się w kolejne, cora