Jak z imprezy, na którą zaprasza się pasażerów i bezdomnych z Dworca Centralnego zrobić elitarne przedstawienie - pokazał Grzegorz Jarzyna
Wokół mnie bezdomni i kilku podróżnych. Siedzę i oglądam premierę przedstawienia Grzegorza Jarzyny "Zaryzykuj wszystko" zapowiadaną szumnie jako "teatr dostępny dla wszystkich tych, którzy nie chodzą na normalne spektakle". Scenografia przypomina pokój w tanim motelu. Scena i widownia zostały umieszczone w dawnym barze Express na antresoli Dworca Centralnego. Do środka weszło jednak tylko 50 osób z biletami. Reszta może obserwować wydarzenia przez szybę z poczekalni. Na scenie pojawiają się aktorzy. Do szyby nieśmiało podchodzi kilku bezdomnych. Pan z pierwszej ławki śpi nieporuszony. Ludzie sprzed szyby próbują zrozumieć, co dzieje się w barze. Dźwięki docierają tu tylko wtedy, gdy w spektaklu pojawia się głośna muzyka. - Jeśli przyłożysz ucho, to nawet słychać - radzi starszy mężczyzna kobiecie w żółtej kurtce. - Ale nie będę nic widziała - ripostuje ona. - Co to za teatr. Tylko się drą, lepiej by coś zaśpiewali - ża