EN

29.06.2006 Wersja do druku

Zamiast legendarnych ballad - rzewne piosenki

"Okudżawa - Błękitny Człowiek" w Teatrze Syrena w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.

Zamiar był ambitny - zmierzyć się z mitem Bułata Okudżawy, jego balladami wdrukowanymi w pamięć paru pokoleń. Wydawałoby się, że kto jak kto, ale Roman Kołakowski jest do tego zadania idealnie przygotowany. A jednak wynik okazał się wątpliwy. Nowe przekłady wprawdzie mają zalety, lecz przegrywają w konfrontacji z tłumaczeniami utrwalonymi w świadomości. Gorzej, że Kołakowski postanowił sam poprowadzić wieczór poświęcony Okudżawie, a nadto jako spoiwo wykorzystał swój dość banalny poemat biograficzny o Okudżawie właśnie. Wypadło to razem jak akademia ku czci, czyli bez wrażenia. Na dokładkę pomysł "sceny na scenie" okazał się niewypałem. Po co ciągnąć publikę "katakumbami" teatralnymi na scenę, skoro na niej zamiast bliskiego kontaktu widz odnajdzie rewiowe schodki, podesty i inne bariery, które mają go od aktorów oddzielać? Kołakowski za wiele wziął na siebie, bo również reżyserię, i spektakl się wysypał. Okazuje się, że f

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Przegląd nr 26/2.07.

Autor:

Tomasz Miłkowski

Data:

29.06.2006

Realizacje repertuarowe